Forum AveMetal Strona Główna

FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj
 
Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu  Forum AveMetal Strona Główna » Opowiadania
Autor Wiadomość
Mattiah
Myślozbrodniarz



Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pięciolinia

PostWysłany: Wto 22:07, 16 Maj 2006

Ok. Na początek coś futurystycznego.

"Witamy was, mamy was"

Witamy w świecie przyszłości!
Nie spodziewajcie się niesamowitych technologii, kontaktu z kosmitami czy nuklearnej zagłady. To czasy późniejsze.
Witamy w roku 2010. A dokładniej, witamy w Polsce.
Po czterech latach rządów PiSu, przez większość Polaków określanych jako nieudane, nadeszły we wrześniu nowe wybory. Akurat w tym czasie Komunistyczna Partia Polski wyszła z cienia i wkroczyła ambitnie na scenę polityczną. Ku zaskoczeniu całej Europy wygrała je. Po kilku miesiącach udało jej się dokonać czegoś, co zawsze było określane za niemożliwe. KPP zbudowała, a właściwie stała się, wehikułem czasu. Polska cofnęła się w czasie o 50 lat. Partia dopilnowała odejścia od organizacji takich jak NATO, czy UE. Rozpoczęła się nowa era. Krwawa, brutalna i dzika. Cały świat przyglądał się Polsce, której głupota obywateli skończyła się groźbą ponownego podziału świata na dwa obozy.

Grudzień. Poniedziałek. Godzina 16:00. Marcel wracał z pracy w restauracji w Warszawie.
Akurat przechodził koło starego miasta, gdy zobaczył tłum koło kolumny Zygmunta.
No tak, pomyślał, przecież to już dziś.
Tak. To już dziś. Na drewnianej platformie ustawionej koło kolumny miała się dziś odbyć egzekucja Lecha Wałęsy, po dojściu do władzy KPP oficjalnie wroga państwowego. Człowiek, który 20 lat temu dał Polsce wolność, dziś ma zostać ścięty na gilotynie.
Musiał to zobaczyć. Musiał zobaczyć, jak zachowają się Polacy.
Chciał się przekonać, czy naprawdę są tak głupi i zdziczali, jak zaczął ich uważać kiedy ogłoszono wyniki wyborów.

Ksiądz Jarosław Szklarski przeglądał zapas broni i amunicji.
W pierwszych dniach władzy KPP zarządziła walkę z religią. Co więcej, pozwolono ludowi, by sam znienawidził kościół. Za każdego księdza, biskupa, czy nawet ministranta wydanego władzom można było otrzymać nagrodę pieniężną. Na efekty nie trzeba było długo czekać.
Nie chciał umrzeć jak jego przyjaciele z innych parafii, wywieziony gdzieś za miasto i zastrzelony, czy skatowany przez policjantów. Chciał walczyć.
Jakimś cudem jemu i ministrantom udało się zdobyć to wszystko. Trochę dorzucili partyzanci, kiedy pozwolono im na organizowanie siedzib tutaj. Kiedy zginęli, broń została. Trochę musieli kupić od dilerów. Jakoś udało im się uzbierać co nieco.
Bóg mi wybaczy, mówił sobie. Na pewno.

- Umiłowany ludu! - mówił do mikrofonu I sekretarz partii Kazimierz Kariński - Oto zebraliśmy się dziś, żeby ukarać tego oto wroga państwa, który 20 lat temu rzucił naszą ojczyznę w krwiożercze łapy kapitalizmu!
Tłum wrzasnął na chwałę. Marcel miał nadzieję, że się przesłyszał.
- To zwykły bandyta, i tak też zginie! - ciągnął sekretarz - Jego kapitalistyczny łeb zostanie dziś ścięty! To, co się z nim stanie, zależy od was, kochani!
Kolejny wrzask na chwałę. Teraz nie było mowy o przesłyszeniu się.
Ostrze gilotyny opadło. Lud wrzasnął jeszcze głośniej niż poprzednio.
Jeden z ochroniarzy sekretarza bierze głowę Wałęsy i rzuca w tłum. Osoba, która ją łapie, odrzuca ją dalej. Następna robi to samo. Następna też. I następna.
Lud bawi się ludzką głową jakby to była piłka. Coraz więcej fryzur i ubrań ubrudzonych jest krwią.
- Ma skurwiel to, na co zasłużył - odzywa się kobieta stojąca koło Marcela.
Nie, myśli, to musi być zły sen. To się nie dzieje naprawdę. Nie...
Wtem jakaś postać odpycha go i przeciska się przez tłum z zadziwiająco prędkością i siłą. Nagle się zatrzymuje i wyciąga z kieszeni kurtki przedmiot.
- ZA WOLNOŚĆ!! - wrzeszczy i rzuca granat na platformę.
Wybuch rozrywa ciało sekretarza i kilku ochroniarzy. Reszta wyciąga karabiny. Kilka osób z tłumu także.
Partyzanci, myśli Marcel.
Partyzanci otwierają ogień. Ochroniarze odopowiadają tym samym raniąc kilkadziesiąt osób.
Rozpoczyna się piekło.

- Proszę księdza... - odezwał się ministrant Marcin cicho.
Ksiądz siedział wpatrzony w okno. Wiedział, że przyjdą. Zdziczały tłum z pochodniami i wszelkiego rodzaju brońmi.
- Tak? - odwraca się w stronę ministranta.
- Mam trochę amunicji.
- Zuch. Zanieś do zakrystii.
Znów odwraca się w stronę okna. Co to za czarne kształty na horyzoncie...?
- Marcin! - krzyczy nagle - Wołaj pozostałych! Idą tu!!

Ludzie wrzeszczą i uciekają. Albo padają, gdy któryś zostanie przypadkiem postrzelony.
Marcel ucieka. Sam nie wie, w którą stronę. W takich sytuacjach to nieważne. Ważne, żeby uciec, jak najdalej.
Nagle ostry ból przeszywa go w łopatce. Pada na ziemię.
- Nie - mówi do siebie - Kurwa, to się nie może tak skończyć, nie...
Krew podchodzi mu do gardła, gdy się odzywa.
Przypomina sobie jeszcze szczęśliwe czasy przed wyborami w 2010, zanim ogarnia go ciemność.
Ludzie uciekając w panice depczą po nim. Ale on już tego nie czuje.

Było ich conajmniej sto. Lud, który dał się omamić propagandą komunistów, który pozwolił sobie na cofnięcie do ery, gdy ludzie nie różnili się niczym od zwierząt.
Szli tak jak przepowiadał ksiądz Szklarski. Z pochodniami, nożami, pistoletami. Wszyscy mieli jeden cel.
Wydać kościelnych władzom i zgarnąć za to kasę.
Ksiądz kosztował w tym miesiącu 1000 złotych...

- Niech każdy bierze tyle, ile udźwignie i ustawi się przy oknach frontowych. Byle jak najbliżej drzwi - poucza ministrantów ksiądz Szklarski.
Przyszli. To prawda. Będą musieli zabijać, albo sami zginą. Rozmawiał o tym z ministrantami. Nie są szczególnie smutni. Albo tego nie okazują.
Usłyszał walenie do drzwi.
- Otwierać, wy kościelne sukinsyny! - wrzasnął jakiś mężczyzna.
- Przeładować broń. Ustawić się. Teraz się zacznie - mówi ksiądz.
Wychyla się ze swoim karabinem przez okno.
- Niech Bóg wybaczy wam i nam - mówi.
- Boga nie ma! - wrzeszczy ten sam mężczyzna, który walił w drzwi.
- Właśnie! - odkrzykuje jakaś kobieta - Jest tylko Partia!!
Panie Boże, daj mi siłę, myśli Szklarski.
I wybaczenie, dodaje.
Strzela do mężczyzny przy drzwiach.
Zaczyna się.

Kościół został zdobyty po godzinie. Zginęło wiele osób z tłumu. Ksiądz i ministranci zginęli także. Był to odwet za tych z tłumu.
Marcel siedział w Niebie. Tam nie było krwi, zła i zdziczenia. Tam był spokój.
Na dole pewien kraj w środkowej Europie przesiąkał krwią.
Ale on już o tym nie myślał. Jego już to nie dotyczyło.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wiśnia
BIZANTYJCZYK



Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: mroooook...

PostWysłany: Wto 22:14, 16 Maj 2006

Hardkor. Na prawdę ciekawe opowiadanie, może z tym księdzem trochę naciągnąłeś, bo nie wierzę, że jakiś by tak postąpił, wszyscy są za bardzo ortodoksyjni :) No ale Mattiahu Orwell się chowa, na prawdę mroczna wizja przyszłości Polski. Świetne opowiadanko, lubię takie- dynamiczne i wyraziste ;)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mattiah
Myślozbrodniarz



Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pięciolinia

PostWysłany: Pią 23:47, 19 Maj 2006

Dzisiejsze wypociny ;)

"My, Chrześcijanie"

Jam jest Pan Bóg twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.

Planeta Krakenus, jedna z wielu ziemskich kolonii, znajdująca się w Układzie Koziorożca, była do lipca 2125 roku planetą rządzoną przez kler. Wprowadzone kilkadziesiąt lat wcześniej prawa i obowiązki uczyniły planetę najbardziej moralną ze wszystkich kolonii, o stołecznej Ziemi nie wspominając. Krakenusjanie spędzali dnie jako obywatele uczciwi, pracowici, spokojni i umilający sobie czas nieszkodliwymi rozrywkami. Jednak któregoś dnia na Krakenusie powstała partia lewicowa Stowarzyszenie Wolności. Dzięki sprytnym sloganom nakłoniła lud do coraz większego odsuwania się od kleru, a w końcu do głosowania na SW w wyborach tamtego pamiętnego 25 lipca, które to wygrało. Po jakimś czasie nowy rząd z mocy prezydenta uchwalił ustawę o ateiźmie, zaś wszystkich kleryków i nie chcących ustąpić od religii wygnano z planety.

Pierwsze: nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.

Bóg i chrześcijaństwo odeszło z Krakenusa. Ale wkrótce po wyrzuceniu kleryków i wierzących z planety pojawili się nowi bogowie. Nazywali się: obżarstwo, pijaństwo, lenistwo, rozrywka, korupcja. Krakenus, znane wcześniej jako najbardziej moralna planeta w Federacji Ziemskiej, była odtąd znana jako najbardziej zdemoralizowana. Ludzie, jak twierdziła lewica, nareszcie stali się wolni. I, o czym nie mówiła, zaczęli robić to, co robi każdy wolny człowiek - korzystać z zakazanego. Los chciał, że pod ręką były rzeczy takie jak alkohol, narkotyki, seks, którego nikt już nie zabraniał przed małżeństwem i tym podobne.

Drugie: nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno.

Suzanne brała imię Boga nadaremno. Oczywiście, jeśli przyjmiemy trzy modlitwy dziennie przez cały tydzień.
Nie chciała wyjeżdżać. Na Krakenusie miała dom, do którego była przywiązana. Nie chciała go opuszczać.
Była młoda, niebrzydka i samotna. To chyba najciekawsze fakty o niej. No, może jeszcze to, że chyba jako jedyna osoba na Krakenusie modliła się, podczas gdy jej koleżanki (gdyby jakieś miała) upijały się w barze i chędożyły się z innymi pijanymi w krzakach koło niego.

Trzecie: pamiętaj, abyś dzień święty święcił.

Święciła. Starała się obchodzić Wielkanoc, Boże Narodzenie i inne święta. Zawsze robiła to samotnie. Reszta rodziny poszła za lewicą i wybrała ateizm. Obchodziła je samotnie także z innego powodu - jej rodzina nie żyła. Ojciec umarł z przepicia, matka przedawkowała amfetaminę, brata zabili podczas zamieszek na ulicach.

Czwarte: czcij ojca swego i matkę swoją.

Normalnie, poszłaby na grób swoich bliskich. Problem w tym, że nie mieli grobów. Lewica zabroniła grobów, a w zamian martwych palono. Urny zaś wysyłano w przestrzeń kosmiczną.
Gdzieś w zimnej otchłani kosmosu, pomyślała dzień po kremacji, unoszą się urny taty i mamy.
Urny brata nie było. Ciała nie odnaleziono. Prawdopodobnie ci, którzy go zabili, chcieli mieć fajną zabawkę, więc wzięli go ze sobą. Albo wygłodniała biedota cofnęła się do czasów padlinożerstwa.

Piąte: nie zabijaj.

Czas wyjść na zakupy.
Ubrała kurtkę i szalik. Jesień na Krakenusie zawsze była bardzo zimna.
Kiedy wychodziła z klatki o mało nie potknęła się o zwłoki leżące na schodach pierwszego piętra. Mężczyzna miał wbity w brzuch nóż. Krew zalała całe schody prowadzące na pierwsze piętro i część parteru.
Suzanne pokręciła głową i zeszła na dół. To już trzeci w tym miesiącu, pomyślała.

Szóste: nie kradnij.

Po drodze minęła grupę wyrostków w modnych bluzach z kapturem i szerokich spodniach. Każdy miał torbę, która sprawiała wrażenie wypchanej. I każdy wydawał się zadowolony.
Po drodze zobaczyła sklep chemiczny i jego właściciela leżącego na ulicy.
Poznała go po ubraniu, gdyż twarz była zmasakrowana. Nieruchome oczy patrzyły w pustkę.

Siódme: nie cudzołóż.

- Mham dfacieścia pjeć sentymethów! Naiduższy chuj na ośdlu - powiedział pijany mężczyzna równie pijanej kobiecie.
- Tho kurrrrwa zjebiszcie - odparła - Choć w kszuny.
Suzanne minęła trzesące się i jęczące krzaki i szła dalej.

Ósme: nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.

- Coś ty kurwa mówił o mojej dziewczynie? - zapytał jeden z członków bandy, która otoczyła przypartego do muru nastolatka.
- Nic! Słowo!
- W dupę se wsadź swoje słowo! Zagrycha wszystko mi mówił!
- Kurwa!! On Kłamie!!
- Pierdol się! Chłopaki, zajebmy go!
Suzanne minęła 20 nastolatków kopiących i bijących 21 po drugiej stronie ulicy.

Dziewiąte: nie pożądaj żony bliźniego swego.

- O kurwa, ale go napierdalają - stwierdził jeden z nastolatków obserwujących rzeź pod murem.
- No. Ciekawe za co? - zaciekawił się drugi.
- A... Zachciało mu się mówić, jaka to z dziewczyny jednego z tych gości laska jest. I jeszcze w co by ją ruchał.
Kobieta wracająca ze sklepu spożywczego, ostatnia wierząca osoba na Krakenusie minęła ich. Nie zauważyli jej, gdyż byli zbyt pochłonięci masakrowaniem pewnego nastolatka.

Dziesiąte: ani żadnej rzeczy, która jego jest.

- A tak wogóle - powiedział ten sam nastolatek, który patrzył na rzeź - Fajną mam Nokię?
Wyjął najnowszej generacji telefon komórkowy.
- Niezły - stwierdził drugi - Skąd masz?
- Ukradłem jednemu gnojowi. Fajny, nie?
- Bardzo - odparł gnój.
Nastolatkowie odwrócili się.
Dziesięc osób patrzyło na nich.
Pierwsza pięść trafiła w nos.

Suzanne wróciła do domu i zamknęła drzwi. Rzuciła siatki na podłogę, zaś swoje ciało na kanapę.
Przetrwała kolejny dzień.
Zadowolona z siebie zapadła w mocny sen.
Mocny na tyle, że nawet wrzask dwojgu nastolatków, którym kaleczono części witalne, nie obudził jej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

 

Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: Theme zoneCopper designed by yassineb.
Regulamin